środa, 10 styczeń 2024 15:27

Odkrycie samolotu "Lady Be Good" i jego krwawa klątwa

"Lady Be Good" na pustyni "Lady Be Good" na pustyni fot: U.S. Air Force, Wikimedia, licencja CC

9 listopada 1958 roku, w sercu libijskiej pustyni, ekipa brytyjskich poszukiwaczy ropy z firmy BP natknęła się na tajemniczy wrak samolotu. To, co odnaleźli na piasku, przykuło ich uwagę - była to roztrzaskana maszyna, ale nie byle jaka. Okazało się, że to wrak amerykańskiego bombowca B-24D "Liberator" o nazwie "Lady Be Good". To odkrycie wywołało zdziwienie, ponieważ nie odnotowano w tym rejonie żadnego incydentu związanego z rozbiciem samolotu. Inne ekipy także dotarły do wraku.

 

Samolot przeleżał na pustyni latami

Nawiasem mówiąc, choć samolot spoczywał na pustyni przez przynajmniej kilkanaście lat, okazał się w niesamowitym stanie. Karabiny maszynowe działały, radiostacja była sprawna, a wewnątrz wraku znajdowały się osobiste przedmioty załogi - papierosy, konserwy, a nawet termos z kawą, która nadal była zdatna do picia.

Najbardziej tajemnicze było jednak brak śladów spadochronów i załogi. Okazało się, że samolot ten nosił nazwę "Lady Be Good" i należał do 376. Grupy Bombowej. Jego 9-osobową załogą dowodził porucznik William J. Hatton. Samolot zaginął 4 kwietnia 1943 roku podczas nalotu na Neapol, zaledwie tydzień po przybyciu załogi do Afryki.

Poszukiwania załogi

To właśnie w początkach 1960 roku Amerykanie zaczęli interesować się losem "Lady Be Good" i jej załogi. Rozpoczęli intensywne poszukiwania. Brak spadochronów sugerował, że członkowie załogi opuścili maszynę w trakcie lotu i prawdopodobnie rozpoczęli wędrówkę na północ. Po wielu wysiłkach udało się ustalić przewidywany tor lotu samolotu i odnaleziono pięć ciał załogi. W maju 1960 roku znaleziono trzy kolejne ciała. Jednego z lotników nigdy nie odnaleziono.

Badania wykazały, że załoga uległa zagubieniu podczas burzy piaskowej i przelatywała nad własną bazą. W końcu skończyło się paliwo, a załoga musiała opuścić maszynę - nocą pustynia wydawała się dla nich jak morze. Po lądowaniu, lotnicy próbowali dawać sygnały strzałami z broni palnej i flarami, próbując się zebrać w grupę. Zdecydowali się iść na północ, zakładając, że znajdują się 160 km od bazy, podczas gdy w rzeczywistości było to ponad 700 kilometrów. Po pewnym czasie grupa podzieliła się - pięciu zostało na miejscu, zbyt osłabionych, by kontynuować, a trzech kontynuowało marsz na północ. Ostatni przeszedł jeszcze 42 km. Przeżyli na pustyni osiem dni. Z zapisków drugiego pilota, porucznika Roberta Tonera, wyłaniało się jedno przerażające zdanie: "Wszyscy chcą umrzeć".

Członkowie załogi

dowódca 1. pilot, porucznik William J. Hatton
podporucznik 2. pilot Robert F. Toner
podporucznik David P. Hays
podporucznik John S. Woravka
mechanik sierżant Harold S. Risplinger
mechanik sierżant Robert E. Lemotte
sierżant sztabowy Guy E. Schely
sierżant sztabowy Vermon L. Moor
sierżant sztabowy Samuel R. Adams

Klątwa samolotu "Lady Be Good"

Ciała załogi zostały pochowane, a samolot przez wiele lat pozostawał na pustyni, narażony na działanie czasu i warunków atmosferycznych. Część wraku została rozebrana przez kolekcjonerów militariów, a inną część Amerykanie wykorzystali do naprawy innych maszyn. Niestety, samoloty, na których zamontowano części pochodzące z "Lady Be Good", spotkały się z poważnymi problemami. C-54, na którym zamontowano selsyny z "Lady Be Good", musiał wyrzucić ładunek, aby uniknąć katastrofy. DC-3, na którym zamontowano radiostację, rozbił się w Morzu Śródziemnym. DHC-3, na którym zamontowano podłokietnik z fotela porucznika Hattona, również doznał katastrofy w Zatoce Syrta. Znaleziono tylko kilka elementów wraku, w tym podłokietnik z "Lady Be Good".

Historia tej załogi to opowieść o niezłomnej determinacji i niezwykłej sile ludzkiej woli do przetrwania. Pokonali ogromne dystanse w skrajnie trudnych warunkach pustyni, stanowiąc inspirację dla nas wszystkich. Dziś ośmiu lotników spoczywa w Stanach Zjednoczonych, a ich historia pozostaje niezapomnianym fragmentem historii II wojny światowej.